Ktoś jednak czyta te moje wpisy! Ovoo poruszył(a) ciekawy problem i bardzo czujnie odczytał(a) kontekst okładki Cybertotem Remix Project w komentsie do wpisu pt. CRP. Możliwa rola gołębia jaką spełniać może w zastosowaniu protokołu 802.11 ... została zasygnalizowana w mojej odpowiedzi na uwagi Ovoo, zapraszam zainteresowanych do zapoznania się pod wpisem z 23.XI.2009 w komentarzach. Jeden z wpisów wskazuje na mocną kontekstowość moich kolejnych odcinków bloga i to (obok protokołu 802.11.) jest, także dla mnie, pewien problem. Z jednej strony osobisty, emocjonalny styl i szybkie reagowanie na otoczenie jest moim zdaniem podstawą blogowej twórczości a z drugiej bardzo dobrze rozumiem, że nie wszyscy czytelnicy "łapią" te same bodźce. Nigdy nie wiemy, co z otaczającej nas budyniowej tzw. rzeczywistości, ma na nas wpływ. Bo gdyby nie arogancja szołbiznesowych hord, uśpiony "wszechogarniającym dobrem" być może komponowałbym sobie miłe, postnewage'owe melodie na sitar i akustyczną gitarę... A tak, wobec "normalności" taktyki wykluczania stosowanej przez media opanowane przez rodzinne klany dla forsy, chamsko dla forsy i poczucia władzy - musimy gimnastykować mózgi i pielęgnować kondycję... Czym więcej gimnastyki i kondycji tym dalej od ciepełka państwowego rozdawnictwa na kulturę. Ale po jakimś czasie pojawia się wraz z "kondycja" coś niematerialnego, co ratuje przed mrokami depresji i zniechęcenia. Cena niezależności jest bardzo wysoka ale mimo wszystko dziwię się, że tak wielu ludzi usilnie stara się zostać marionetkami (Pan Maleńczuk, który wie sporo na ten temat, śpiewał o tym dosadniej...) i grać w tę grę o cyklach 2-letnich. Po tym 2-letnim lansie, w którym onetowi i im podobni mędrcy wręcz szczytują od zachwytu, przychodzi nowy "do golenia" i dla "starego" i już "ogolonego", czas najwyższy na jakiś program w tivi ; jakiś elegancki temacik (jak fotografowanie i moda, warto rozmawiać, a może coś z polityki bo pieśniarz(ka) zaangażowany...dobra jest też kuchnia lub podróże) a wiadomo, że tivi nie z gumy i swoje rodziny musi ustawić. I dlatego taki krzyk o abonamenty ! Fajnie tak dostawać kaskę i brylować jako ten bóg od kultury i nie tylko... W pewnym (niezwykle poważnym!) centrum sztuki współczesnej, wiele lat temu, przez 3 dni robiliśmy mapowanie audio/video/foto-camera obscura miasta a relację tivi z tej akcji robił pan redaktor w wieku może 18-20 lat, za którym stała mama, "prawdziwa" redaktorka i jak się okazało później, wszystko to było kręcone dla jakiegoś programu śniadaniowego dla dzieci i młodzieży. Gdyby te same rzeczy robił ktoś z "branży" (wprost lub jako organizator) to relacja byłaby dla tivi kultura i mądre głowy prowadziły by uczoną dysputę... Czyż nie? A ile "mapowania" się później pojawiło w wiodącej bo centralnej kulturze! Mapowali, mapowali ale już przestali... Więc o co chodzi? O to mianowicie z czym się spotkał zespół Pustki : po medialnym ogłaszaniu, że jako "pierwszy w Polsce" zakwalifikował się na wielki festiwal w Austin, okazało się, że pojedzie tam (?) nie jako pierwszy, nawet nie jako drugi... a pożyczyłbym Im mapę Austin , o to mianowicie, że niejaki Zakopower-Bułecka nie przeszedł bramki i nie wjechał jako turysta (ale gwiazdor! mega koncernu pop) do USA a inni, latami wykluczani z gry (najczęściej dosłownie) tak... i jest tego na tyle dużo, że spać można spokojnie. Jest w Krakowie taki klub akademicki, który wg. mojej opinii spełnia rolę prywatnego banku dla bardzo licznej rodziny artystów z Warszawy. Grają w nim ojcowie, synowie i pewnie też wnuki ojców... kilkanaście razy w roku od tzw. niepamiętnych czasów i zaczyna to zakrawać na jakąś szopkę! Więc, jeżeli nie zależy Wam jedynie na kasie lub/i nie chcecie z siebie robić pośmiewiska - polecam sprawdzoną strategię rave ; rozproszenie, nieoficjalne sieci wymiany informacji, zależny jedynie od artystów obieg sztuki plus krytyczne przyglądanie się mediom czyli dekonstrukcja przekazu i co może najważniejsze : dystans i poczucie humoru. W ten, może przydługi sposób starałem się trochę przewrotnie wytłumaczyć z tego, ze warto jednak śledzić bieżące sprawy i reagować nawet emocjonalnie i czasem dla obserwatorów niezbyt zrozumiale. Proces uczenia się ma wiele odcieni i wchodzenie w interakcje z otoczeniem jest jego częścią tak jak powstrzymywanie się od takich interakcji. Istota problemu polega na tym, że jedna technika bez drugiej daje kulawe wyniki. A o uczenie się przecież chodzi, nie o kasę, popularność, podziw i władze. Niejaki dr Janek Sowa też chce nas uczyć i dlatego rozwiesił plakaciki z elektryzującym masy pytaniem : Dlaczego jestem marksistą? Pytanie zadał sam sobie i sam też na nie odpowie wobec ciśnienia jakie narasta ze strony udręczonych brakiem odpowiedzi mas i zaniepokojonych obszarników i burżuazji. Jeszcze kilka tygodni braku takiej odpowiedzi mogłoby doprowadzić do rewolucyjnego wrzenia! Ja - gdybym był marksistą - wytrzymał bym z objawieniem prawdy i światowa rewolucja pokazała by swą potęgę! Doktorze Janku Sowa, znamy jeszcze jedną marksistkę, która nie ma ojca profesora ale też ją stać na lewicowość (podobnie jak liderów związków zawodowych...) bo ojciec był dentystą w Wiedniu. Lewicowa burżuazjo - łącz się ! Umiarkowanego powodzenia...życzę.
Ramunas Jaras na wieści o wydawnictwie CRP napisał mi : gerai ! Znaczy to po litewsku "dobrze"! I tak będziemy trzymali...
Mimo soboty i zaszycia się w naszej "wieży", dopadają mnie raz po raz budyniowe emanacje i pisząc ten blog musiałem pracować jednocześnie z emocjami, bo jak zapewne wiecie " co cię nie zabije to cię wzmocni" i dlatego dodam za moment uspakajającą fotografię z tundry.
No comments:
Post a Comment