Sunday, November 01, 2009

SZTUKA PO KOŃCU SZTUKI


Jak w języku polskim może nazywać się roślina o łacińskiej nazwie Ranunculus glacialis? Dla ułatwienia dodam, że roślina ta rośnie na i w pobliżu lodowców ? Nie, nie jest to jaskier lodowcowy ale jaskier lodownikowy (?!) lub jaskier lodnikowy ?! Widać, że stary budyń rozlewa się także po gabinetach botaników...czy w tym kraju nic nie może być normalne?
Stres staram się pokryć opanowaniem i byciem zimnym jak ..."lodnik" ? "lodownik" ! Ten trudny stan osładzam sobie świadomością, że wreszcie wiem co to jest sztuka! Dowiedziałem się tego z bardzo dobrej książki "Sztuka po końcu sztuki" (dla wielu sztuka się jeszcze nie urodziła ...a tu już jest po końcu!) p. Grzegorza Dziamskiego. Książkę wydała Galeria Miejska "Arsnał" w Poznaniu i wielkie dzięki za to! Kilka opisów przybliżających co sztuką być może podoba mi się bardzo : " (sztuka) może wyglądać jak cokolwiek, ale w przeciwieństwie do innych wytworów i działań musi byc wolna", albo : " sztuka jest sferą wolności, a więc działań bezcelowych i nieinstrumentalnych", albo : " sztuką jest to co nie mieści się w naszym codziennym rozumieniu świata". Trochę (ale niezbyt mocno) niepokoi mnie twierdzenie, że : " o tym, o czym warto mówić decydują, w dużym stopniu, kuratorzy wielkich wystaw artystycznych, /... /ale chyba nie tylko oni". Oczywiście, niepokoi mnie to, że "chyba nie tylko oni". To daje wielkie pole do manipulacji dla ludzi nie będących kuratorami wielkich wystaw artystycznych, no chyba, że chodzi o niektórych dziennikarzy-wyrocznie, jak tak to jest o.k. ! Najbardziej podoba mi się zdanie : " sztuka zachęca do nowych odczytań, jest niekończącą się lekturą". To daje nadzieję wielu artystom; jak nie dzisiaj... to może w przyszłości. Podoba mi się bardzo podział określenia ; "sztuka feministyczna" na "sztuka" i "feminizm" bo dotąd brzmiało mi to jak "inteligencja katolicka", a o tym antropologom się nawet nie śniło! Ja, prosty leśnik od "żabek", "motylków" i "drzewek", do których (przyznaję nie bez zawstydzenia) mam czasem ochotę się przykuć, wiem wreszcie tak wiele na tak trudny do pojęcia temat, moje chaotyczne dotąd odczucia i nieuprawnione przypuszczenia okazały się w dużej części słuszne!
Ostatecznie, do książki przekonał mnie kapitalny ( i fundamentalny) fragment : " ... Mona Lisa Duchampa, po wymazaniu wąsów już na zawsze pozostaje Moną Lisą bez wąsów" !!! Po trzykroć dzięki i po dziesięciokroć brawo! Nie wiem tylko, dlaczego nie mam odczucia obcowania ze sztuką podczas wymuszonych ( to prawda!) spotkań z pisuarami. A daję słowo, że jestem od zawsze fanem Marcela D.
Z tą sztuką i kuratorami wielkich wystaw artystycznych jest podobny problem jak ze zbawieniem, na które wyłączność ma podobno jedynie kościół katolicki : aby to działało potrzebna jest silna wiara. Bez niej mamy poważny problem ze zdefiniowaniem pojęcia : " nasze codzienne rozumienie świata" i "sztuka" ...? Nawet "nasze" jest dość płynnym określeniem, a już "codzienne rozumienie świata" ...? No bo taki prosty inżynier (jak ja) ma przecież inne rozumienie świata niż kurator wielkich wystaw artystycznych i co jest w tym "naszego"?
Podobnie jak z brakiem zbawienia - poza uprawnionymi do niego osobami - tak i ze sztuką : co z innymi, nie "naszymi" o "egzotycznie brzmiących nazwiskach" jak pisze autor na stronie 15 !
Natasza ( moja córka o "egzotycznie" brzmiącym imieniu...) znalazła w Oslo kilka interesujących śladów kultury Samów. Pośród nich, zastanawiająca jest krótka historia pewnego kamienia. W 1906 roku z Gargovarri, miejsca w górach blisko znanej samskiej wsi Kautokeino , zabrano święty kamień i przeniesiono do muzeum w Oslo. W 1995 roku, społeczność Gargovarri poprosiła o zwrot kamienia. Po namyśle, muzeum wykonało kopię kamienia a oryginał oddało. I co możemy powiedzieć o świecie tej społeczności ? Co możemy wiedzieć o ich rozumieniu świata ? A może warto ... bo tyle rozprawiamy o korzeniach europejskiej kultury a jakoś trudno o porozumienie.
Kamień z Gaddovarri nie jest jakiś szczególny. To wydłużona skałka, postawiona kiedyś (i z jakiegos powodu? lub nie?) pionowo i podparta mniejszym kamieniem. Co począć z nie "naszymi" i ich nieuprawnioną "sztuką", światem, codziennością? Nie wierząc w kuratorów wielkich wystaw artystycznych, a może nawet w samą "naszą" kulturę, pozostają poza światem sztuki? Mam czasem wrażenie, że "nasza" działalność ogranicza się do domalowywania wąsów... do tworzenia sztuki aby ją zaraz wyśmiać i stworzyć nową ... Akademizm śmierdzi starym capem a skały spokojnie porastają spiralami porostów. Ot tak, bez celu...
Na mojej bezcelowej fotografii skałka z okolic wsi Nihkkaluokta za Kręgiem Polarnym, nie święta i nie artystyczna...? Taka - sztuka po końcu sztuki.

No comments: