Wednesday, June 17, 2009

BALON NEOKOLONIALNY - FINAL CUT


Obrodziło "komentsami" i dziękuje za nie. Balon jednak wzbudza emocje i jest nadęty maksymalnie... Blog ma to do siebie, że przenosi ulotne emocje mocno wbudowane w aktualne konteksty i dlatego na skargę, że "nic z tego nie rozumiem" - nic nie mogę poradzić.
Na zarzut, że ja pouczam (!) trochę się buntuję bo to ewidentnie "odwracanie kota ...." ale skoro tak to czujecie, to dla mnie tylko dowód, że jak "Kali poucza to dobrze ale jak Kalego pouczyć, to bardzo źle" i jak ktoś nie łapie, to niestety nie będę streszczał "W pustyni i w puszczy".
Okazuje się, że jednak chodzi o zasłanianie okien i zaglądanie do środka, co, zgadzam się całkowiecie, może być uciążliwe i irytujące. Ale... można też domagać się ciszy na Rynku Głównym w Krakowie od 22.00 ...
Istota sporu i mojej irytacji jakby gdzieś przepadła i ja z pewnością nie będę się pastwił nad gośćmi z Wielkiej Brytanii, którzy z gołymi tyłkami, rzygając, biegają po naszych ulicach... bo zniżyłbym się do opinii, że Polacy nałogowo żywią się łabędziami i złotymi karasiami złowionymi w prastarych parkach Zjednoczonego Królestwa. Niestety tak bywa, ale mimo to my gości w Krakowie nie bijemy - a w Irlandii moich rodaków biją już regularnie...i tylko dlatego, że są z Polski. Więc balon jest naprawdę nadęty i może nieco ciszej i nie sugerując, że z niedostępnych (nam, miejscowym) wyżyn kultury.
Nie zgadzam się, że gdybyśmy my mieli kolonie to robilibyśmy to samo ... bo to jest gdybanie. Polscy piłkarze też byliby mistrzami świata gdyby wygrali kilka spotkań...
Jeżeli ktoś nie rozumie tego wpisu to musi zapoznać się z : A - wpisem pt. Balon Neokolonialny i komentsami do niego i B - z archiwalnymi numerami Gazety Wyborczej w Krakowie i tekstami, apelami i dyskusją na temat tego, że balon turystyczny godzi w poczucie smaku i niszczy prastary feeling naszego miasta, co nam objawiono w dość arogancki sposób.
Na tym chciałbym zakończyć dyskusje na temat balonu ale z pewnością do sztuczek "wyżej cywilizowanych" nacji jeszcze nie raz powrócimy...

4 comments:

Magda said...

Witaj Marku!
To też wielkie uogólnienie z tymi bijącymi Polaków Irlandczykami, chyba,że tu na miejscu gorszy przepływ informacji niż w Kra.W najbliższej mojej okolicy(pd-wsch Irl) żadnych przejawów dyskryminacji nie zauważyłam. Gdy porównam polską szkołę, gdy pewnego razu przybył do tej wymarzonej Polak zza wschodniej granicy wg mnie świetnie mówiący po polsku od razu został ochrzczony "ruskiem".Po roku wrócił z tej "polskiej idylli"
do kraju urodzenia.Taki konkret wśród częstych uogólnień.
Pozdrawiam serdecznie - Magda

Magda said...

Witaj Marku!
Co do uogólnień nie wiem skąd w Kra wieści o pobitych Polakach przez Irlandczyków.W mojej okolicy (Irl pd-wsch) nie spotkałam się z przejawami dyskryminacji, ale może lokalna prasa jest cenzurowana, a ja nie przebywam w miejscach gdzie biją.
Pozdrawiam serdecznie - Magda

marek styczynski said...

Na czym polega to uogólnienie? - że nie wszyscy Irlandczycy biją Polaków? Cały mój blog jest wbrew "tej idylli" więc chyba trudno mnie posądzać o bezkrytyczność wobec naszej nacji, naprawdę!
Wieści są z BBC i TVN, ja się domyślam, że w Irlandii się niezbyt tym afiszują.Trochę też pewnie jest szczęścia, że miejsca gdzie biją nie są na Twojej trasie... czego życzę tak jak niezależności: bo co ? w Irlandii jest taki raj, naprawdę? Pozdrawiam i dziękuję za wpisy!

Anonymous said...

Hmm, a ja żartem mówiłam... :)
ovoo